wtorek, 1 lipca 2014

Alkohole, trunki i imprezy w Czarnogórze

Dzisiaj trochę o alkoholach, jakie dominują w Czarnogórze, a trochę o wieczornych imprezach, które czasem z alkoholem są powiązane ;)
Nie będę rozpisywać się o alkoholach znanych w większości krajów, popularnych, czyli dostępnych również i w Czarnogórze, a wyłącznie lokalnych trunkach. W Czarnogórze królują piwa, wina i rakije.
Idąc od najsłabszych....

Piwo! 

Odnośnie piw rozpocznę od ciekawostki piwnej.
Wiadomo, piwo ze szkła jest znacznie lepsze, niż puszkowe lub z plastikowych butelek. Ale aby takowe piwo w Czarnogórze kupić, jest to nie lada wyczyn. Dlaczego? Bo aby kupić pierwsze, trzeba mieć butelkę na wymianę! Tylko skąd ją wziąć? Nie pomoże tłumaczenie w sklepie, że zapłacimy tą kaucję, abo że zaraz oddamy butelkę. Nie i koniec. Albo jest butelka, albo nie ma browara :)

Nas problem ominął- właściciele naszego pensjonatu mają na parterze bar/restaurację, więc kupiliśmy sobie u nich bez żadnego problemu zimne piwka zaraz po przyjeździe i dokonaliśmy małego przywłaszczenia butelek ;) Tym samym startowy pakiet czterech pustych załatwił sprawę.
Może jest to jakaś metoda: zamawiać w lokalach piwo bez przelewania do szklanek, potem za pazuchę butelkę i w nogi hahaha nie próbowałam :)
Do Czarnogóry samochodem Wakacje Sutomore Blog podróżniczy
Zimne Niksicko zaserwowane tuż po wyjściu z samochodu, po 22 godzinnej podróży :) Zdjęcie z własnego instagrama.

W każdym sklepie jest pełno lokalnych piw (innych także). Butelkowe, puszkowe i w dużych, plastikowych butelkach, które wychodzi najtaniej. My nie gustujemy w „zwykłych” piwach (pijamy smakowe/ portery, dojrzewające itd.), ale raz- na wakacjach trzeba degustować lokalne marki, dwa- na upały nie trzeba nie wiadomo jakiego wybornego smaku dla samego ugaszenia pragnienia, więc piliśmy schłodzone Niksicko i było całkiem ok.
Niksicko jest piwem produkowanym w Niksicu. Jest kilka rodzajów, my pijamy zwykłe, ciemne, limonkowe i grejfrutowe (moje ulubione).
Serbowie, z którymi zaprzyjaźniliśmy się rok temu, uważają że Niksicko jest średnie i pili serbskie piwo Lev oraz Jelen, aczkolwiek sądzę, że ich opinia była podyktowana względami patriotycznymi, nie smakowymi ;)
Alkohole w Czarnogórze LOVE Montenegro
Czarnogórskie piwo Niksic. 

Ceny piwa lokalnego są trochę większe, niż piw popularnych w Polsce. Za jakieś Tyskie, Kasztelana czy inne „zwykłe” piwo płacimy poniżej 3 zł. Tam ceny zaczynają się od około 80 centów, więc ponad 3 zł. Taniej raczej nic nie znajdziemy, a i tak mówimy o piwach w puszcze. Z drugiej strony, ceny piw w sklepie są praktycznie takie same, jak na promenadzie, więc nie ma sensu obkupować się w markecie.
Na imprezach piw także mamy spory wybór (nie tylko piw! Najlepsze łiskacze, pyszne driny i shoty, na co kto ma ochotę).  Piwo lane- miejscowe, butelkowe- raczej „obce”. My w klubach pijaliśmy Tuborgi, duńskie o ile kojarzę. Małe butelki, dość drogie + napiwek, więc imprezy mogą wychodzić drogo ;) 
Zauważyłam także, że Serbowie, mimo iż są narodem raczej biednym, nie żałują na napiwki tak, jak Polacy, i jest to dla nich oczywista oczywistość, by z kelnerem w dyskotece pogadać i mu napiwek zostawić. Nie wiem, czy wszyscy tak robią, ale nasi współtowarzysze imprez właśnie tacy byli. O samych Serbach (którzy stanowią większość spośród odwiedzających Czarnogórę turystów) napiszę w odrębnym poście.

W Polsce za picie piwa na ulicy czy plaży można zarobić mandat, a i tak jest to nagminne. Jak jest w Czarnogórze- nie wiem. Chyba wolno je pić, skoro jest sprzedawane wzdłuż całej plaży? :)
My płynąc w rejs wycieczkowy na sąsiednią plażę, dostępną tylko od strony morza, kupowaliśmy na promenadzie z lodówki zimne piwa i zabieraliśmy je ze sobą, ale mówię tu o ilości jedno na głowę, a nie po 10 by się nawalić do słońca :D Raczej nie zaobserwowałam picia na plażach w dużych ilościach czy ostentacyjnie, tak jak to jest nad Bałtykiem.
Gdy głębiej się nad tym zastanawiam, to chyba nie widziałam żadnego człowieka idącego promenadą z browarem w ręce! Nie spotkałam tam także żadnej grupki podchmielonych osób po imprezie. Żadnych zaczepek późno w nocy, żadnych krzyków itd.

Ogólnie imprezy i dyskoteki w Czarnogórze to dziwna sprawa!
Za pierwszym razem jakoś nie rzucało mi się to w oczy tak strasznie, jak w zeszłym roku.
Cała promenada w Sutomore, gdzie nocujemy, obsiana jest dyskotekami- na wolnym powietrzu, jedna przy drugiej, zorganizowane na zasadach naszych „ogródków piwnych”, tak bym to nazwała. „Dyskoteki” oddzielone są od siebie prowizorycznymi ścianami, ale dźwięk się nie miesza, będąc w środku. Na zewnątrz mamy za to kakofonię masakrycznie głośnej muzyki, ale ja bardzo lubię ten klimat nocnej promenady :)
W dzień w takiej „dyskotece” można w ciszy usiąść i coś przekąsić lub się napić, bo za dnia jest barem lub kawiarnią z normalnymi stolikami i fotelami. W nocy o ciszy tam nie ma mowy (dziwi mnie zawsze, jak niektórzy mogą się decydować na nocleg tuż nad promenadą!). Jest tak głośno, że pogadać się za bardzo nie da. I tu zonk- potańczyć też się nie da! Nie ma tu tzw. parkietu, tym samym miejsca do tańczenia. Wysokie stoliki barowe są ustawione tak ciasno, że po prostu stoi się przy nich, sączy alkohol i lekko podryguje, człowiek przy człowieku. Siąść też nie ma gdzie, bo nie ma stołków- w końcu po co siadać, skoro weszliśmy do dyskoteki? :D Bardzo specyficzne rozwiązanie, moim okiem bardziej nastawione na zyski ze sprzedawanego alkoholu i podryw, niż typową zabawę. Gdy zapytałam kolegów Serbów, czy u nich tak właśnie wygląda dyskoteka, chórem odpowiedzieli, że nie, bo u nich się normalnie tańczy!
Tutaj, żeby sobie iść potańczyć, trzeba iść do "zwykłej" dyskoteki czyli zamkniętego, typowego lokalu z biletem wstępu. Bilet można dostać od kelnera w którejś z tych „otwartych” dyskotek lub od hostess, których pełno na promenadzie. My mieliśmy wejściówki od kelnera, ale nie wiem czy to norma, czy trzeba mieć odpowiednio wysoki rachunek, lub być stałym klientem. Nie mam pojęcia, jak to się działo. Imprezowaliśmy z Serbami, może to dzięki nim :)
Piękne i skąpo odziane hostessy nocą na promenadzie zagadują i zapraszają na trunki do „swoich” klubów, przez 7 dni w tygodniu (do końca sierpnia, we wrześniu już jest po sezonie, ceny spadają nawet o połowę, ale i połowa mniej atrakcji). Tutaj brutalna rzeczywistość- hostessy zagadują i zapraszają do środka, dają karteczki- kupony i zaproszenia, ale przeważnie tylko przystojniakom i ładnym dziewczynom :)

Jest jeszcze jedna, ważna (szczególnie dla kobiet!) kwestia. Imprezy tutaj, mimo że przy plaży, nie są miejscem na stroje plażowe! Przeżyłam szok w pierwszy wieczór idąc ot tak sobie na spacer z myślą, że wejdziemy do któregoś lokalu. Najzwyczajniej w świecie tak nie pasowałam do towarzystwa, że odpuściłam tego dnia i musiałam naprędce kombinować wyjściową kieckę! :D Tak tak, upał, luz, plaża, morze... a tam wieczorem laski ubrane w niemalże wieczorowe kreacje, szpilki i kopertówki! :D Faceci są ubrani normalnie, czyli koszulka i spodenki (nie plażowe!) lub spodnie, ale dziewczyny ogarnia tam modowy szał i oczywiście, że można wyjść w spodenkach i topie, ale na pewno będzie się wybijało z tego towarzystwa wyglądem. Ja szpilki zawsze mam ze sobą więc i do Czarnogóry jedne upchnęłam w bagażniku, ale nie spodziewałam się, że będą niezbędne!


Koniec imprez, teraz wino ;)
Win pełno, najsłynniejszy i najpopularniejszy jest ich Vranac. Są różne, kapslowane, korkowane- w zależności od rocznika i co za tym idzie- ceny. Pijemy je na miejscu i nawet przywozimy trochę butelek do domu, dla siebie i kilka na prezenty, jeśli mieszczą nam się w aucie (mamy bardzo bardzo mały bagażnik, wypełniony po brzegi!). Wina można kupować i w sklepach, i na targowiskach od lokalnych handlarzy trunkami. Ba, można nawet skosztować przed zakupem! Ceny różne, są wina już za 1,70 euro, i warto podkreślić, że nie są one traktowane jak w Polsce jakieś jabole! Nie byłabym sobą, gdybym i takowego nie spróbowała. Czerwone było niedobre, bardzo cierpkie, a ja lubię słodycz w winie, za to białe było całkiem całkiem i nawet takie jedno zakapslowane przywiozłam do domu. Co kto lubi. Można potestować, bo ceny na to pozwalają, by wybrać swoje ulubione. Górnej granicy cenowej nie pamiętam :)


Jak już zaczęłam o lokalnych handlarzach i możliwości degustacji, płynnie mogę przejść do rakiji. W sklepach rakije są, ale na pewno nie takie, jak robią je Czarnogórcy dla siebie. Te, które możemy kupić u handlarza na targu, to jest coś pomiędzy. Prawdziwa rakija jest bardzo mocna! :D Mieliśmy okazję skosztować takiej u naszego gospodarza- mam wrażenie, że miała z 80% .
Poznaliśmy swego czasu na plaży podczas snurkowania Polaka, który przyleciał do Czarnogóry samolotem i wybrał się z nami autem na wycieczkę do Baru, na ruiny starego miasta. Po powrocie wszyscy usiedliśmy przed naszym pensjonatem i gospodarz poczęstował nas własną rakiją. Owy rodak, jak to Polak, chciał pokazać jaki to jest mocny w piciu  wysokoprocentowych trunków. Miejscowi popatrzyli z politowaniem, że chyba przecenia swoje możliwości, ale on ostro wychylił cały kielon rakiji..... W pierwszej chwili zrobił się biało- popielaty, później oblał się potem i zrobił się na dłuższą chwilę czerwony, ledwo łapiąc oddech ;)
Skusiliśmy się także na degustację na targu. Miła pani nalewała wszystkim do nakrętki, można było skosztować wszystkie dostępne smaki, a potem zakupić (lub nie). Trochę to obrzydliwe, pić po obcych ludziach, no ale uznaliśmy, że taki alkohol wypali wszystko, co ma wypalić i nabyliśmy litrową butlę rakiji pigwowej w cenie (jeśli dobrze pamiętam) 12 euro. Nie wiem, czy to tanio, czy nie, bo nie pytałam u innych sprzedawców.  Mamy jej część jeszcze w szafce do dziś, a kupiona została w sierpniu 2012! Zaopatrzyliśmy się też w przepyszny likier, na którego dnie pływały owoce, niestety zniknął po dwóch miesiącach oszczędnego podpijania... Kosztował 15 euro, bez targowania itd. Ogólnie nie zauważyłam w Czarnogórze żadnych możliwości zbijania z cen, jak to jest np. w Egipcie.  
Do Czarnogóry samochodem Wakacje Sutomore

"Pamiątki" z pierwszego pobytu w Czarnogórze w 2012. 

Prawdziwej rakiji nie wolno wywieźć z Czarnogóry. Na granicy celnicy nawet pytają, czy posiada się jakieś papierosy i rakiję. My mieliśmy ją upchniętą między ubraniami i wtedy akurat celnik nawet nam auta nie sprawdził, a poza samą rakiją mieliśmy na pewno przekroczone normy wywozu alkoholu. W ubiegłym roku byliśmy już dużo mniejszym autem i rakija po pierwsze by się nie zmieściła, a po drugie nie przepadamy za aż tak mocnymi trunkami, więc po co kupować kolejną, skoro jeszcze coś tam w domu stoi. Poza tym celnik na granicy  z Węgrami sprawdził nam dość dokładnie auto, więc możliwe, że skończyłoby się konfiskatą. Dziwne, że aż tak nas przetrzepali- na oko widać, że w naszym autku ledwo mieszczą się bagaże... Nawet nas ostukał po karoserii. Dlatego zawsze trzeba się liczyć albo ze stratą nadmiaru alkoholu, albo z koniecznością spożytkowania go na miejscu pod okiem celnika, w całości ;)

Ogólnie- moim zdaniem będąc na Bałkanach nie ma sensu kupować alkoholi znanych z Polski. Warto sprawdzić, co mają do zaoferowania miejscowi i poznać ich gusta i smaki, a także... dać im trochę zarobić :) 
Nie ma sensu też przesadzać z ich ilością, bo jest zbyt dużo pięknych miejsc, by musieć rezygnować z wycieczek samochodowych wskutek imprezy z poprzedniego dnia! :)

Do Czarnogóry samochodem Wakacje Sutomore


Piękno kanionu rzeki Pivy: turkus rzeki + wszechobecne tunele wykute w skałach.